Notka!!!!
Boziu drogi, udało mi się coś naskrobać. Nie, nie będziecie zaskoczeni, bo w sumie... Nic nie wprowadzam nowego, ale przynajmniej coś napisąłam i przełamamłam ten masakryczny etap "nie wiem co napisać, jak wybrnąć z sytuacji, wiem co będzie dalej, ale nie wiem jak" :D
A więc po trzech miesiącach jest krótki, ale jednak mający jakiś sens, kompletnie nie sprawdzany pod względem błędów rozdział.
Miłego czytania :*
Ps. do wszystkich kiedyś zajrzę i wszystkich nadrobię, obiecuję. Naprawdę. Ale aktualnie nie mam czasu żyć.
Ostatnio
nie potrafiłem zapanować nad swoimi mocami i pokazywanie się w miejscach
publicznych lub przebywanie wśród ludzi było dla mnie nie lada wyzwaniem. Każda
próba kończyła się na tym, że musiałem jak najszybciej wrócić do domu, czyli w
moim przypadku był to las.
Spędzałem
wśród zieleni całe dnie, czasem nawet noce. Zdarzało się tak, że bieganie nie
męczyło mnie w ogóle, zaś kule ognia jakie z siebie wyrzucałem przypominały wielkie,
okrągłe kule do kręgli. Nie raz zdarzyło mi się biec po wodę do jakiegoś
strumyka, bo las zaczynał płonąć.
Miałem
dosyć świata. Ludzie, których kochałem, i na których mi zależało odchodzili.
Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego tak się dzieje. Może nawet nie chciałem.
Najpierw odeszła Cara, z którą nie miałem kontaktu już bardzo długo, ale cały
czas o niej myślałem. Później Russel, który obraził się nie wiadomo o co, a
wszelkie próby jakiegokolwiek odzewu spełzały na niczym. Mój tato również
zachowywał się jakoś dziwnie, a mama cierpiała przez to, choć próbowała to ukryć.
Nie
rozumiałem tylko dlaczego została Patty. Ona była zawsze i wszędzie, a odkąd
była – nie było nikogo innego. Gdzie bym nie poszedł czułem jej obecność.
Obecność, która przytłaczała a za razem tak cholernie mnie nęciła.
Nie,
żeby zależało mi tylko na seksie, ale…
Miewałem
dziwne wrażenie, że gdy ta dziewczyna pojawiała się obok, to świat wirował mi
przed oczami, a tylko jej obraz był takim idealnym. Siedząc w domu, w salonie, widziałem kiedy
się zbliża, a gdy już weszła bez pukania – jak do siebie – i powiedziała swoim
słodkim głosem: cześć! – to nie było już myśli o niczym innym. Mózg mi wariował,
serce uderzało, jakby chciało zrobić z mojej klatki piersiowej kotlety, a nogi
były niczym wata. Chciałem tylko chwycić ją za rękę, zaprowadzić do pokoju i
kochać się z nią do rana.
I
zazwyczaj tak też robiłem.
Tylko
to nie było normalne. Kochałem się z nią, a ona odchodziła. Jednak nawet gdy
wiedziałem, że jej przy mnie nie ma, to czułem nadal jej obecność. Jakby była
niewidoczna, ale dalej obok mnie lub za moimi plecami. Czasem nawet
przyłapywałem się na tym, że zaczynałem do niej mówić, a po jakimś czasie, gdy
się spotykaliśmy i chciałem jej o tym opowiedzieć, ona mówiła, że już to wie. I
to było dziwne.
Jeszcze
dziwniejsze było to, że moje sny z dwiema kobietami pojawiały się coraz
częściej, a ja nie wiedziałem kim one były. Te sny doprowadzały mnie do obłędu,
bo za każdym razem kiedy one mi się śniły, budziłem się wyczerpany, wykończony
i zmęczony życiem, a ubrania cuchnęły jak stare, zgniłe mięso.
Próbowaliśmy
razem z mamą znaleźć jakieś logiczne rozwiązanie, ale dobrze wiedzieliśmy, że
rozwiązanie nie będzie logiczne. Więc czekaliśmy, aż kobiety dadzą nam jakąś
wskazówkę.
Jak
zwykle obudziłem się w brudnej i śmierdzącej piwnicy. Ten schemat się
powtarzał, uważałem tylko, aby się nie przewrócić i nie zasnąć, zanim nie
spotkam kobiet, o które mi chodziło.
Wiedziałem,
że śnię, ale byłem też w stanie kontrolować sytuację, po kilku takich próbach w
końcu się tego nauczyłem, a co najważniejsze, nauczyłem się również rozpalać płomień
i świecić jak latarnia.
Szedłem
korytarzem, mijałem zwłoki zwierząt i co jakiś czas puszczałem tak zwanego
pawia. Mój organizm nie reagował zbyt dobrze na ten odór. Po pewnym czasie
zauważyłem jednak, że moje wymiociny nie znikają, a za każdym owym snem, było
ich więcej, co dowodziło tylko tego, że moje podejrzenia były słuszne.
To nie
były sny, a teleportacje. Miałem wrażenie, że kobiety chcą mnie o coś prosić i
jakimś magicznym cudem sprowadzają mnie do siebie. Nie wiedziałem tylko w jakim
celu i dlaczego akurat mnie. Podejrzewałem, że jeżeli się dowiem, nie będą to
miłe informacje i będę, chcąc nie chcąc, wplątany w coś, co niekoniecznie
będzie dla mnie przyjemne. Ale wiedziałem, że muszę pomóc tym kobietom bez
względu na konsekwencje, w końcu po coś wybrały właśnie mnie.
A więc
czekałem na sytuację, w której w końcu je poznam i dowiem się czego ode mnie
chciały, co dzień idąc spać, a spałem coraz częściej, starałem się trafić w
tamto miejsce, a kiedy już się tam znalazłem – nie opaść od razu z sił.
Pewnego
razu udało mi się ujrzeć kawałek jednej z owych dam, była ubrana cała na
czarno, długie, gęste i czarne jak smoła włosy owijały się wokół jej twarzy,
białej – jak u trupa. Spojrzała w moje oczy, a ja resztkami sił zobaczyłem w
nich nadzieję. Nadzieję, którą we mnie pokładała.
—
Siostro, on nas widział! Pomoże nam! — Usłyszałem i jak zwykle obudziłem się w
swoim świecie.