Powoli
przesuwałem się w jej stronę, gdy nagle poczułem zimny, wywołujący gęsią skórkę
powiew wiatru. Popatrzyłem na śpiącą obok mnie dziewczynę, która wyglądała tak
słodko, że gdybym nie musiał, na pewno nie oderwałbym od niej wzroku.
Delikatnie, starając się jej nie
obudzić, odsunąłem kołdrę i wyszedłem z łóżka. W domu panowała dziwna,
niezręczna cisza, a za jej echem odbijał się czyjś oddech. Otworzyłem drzwi od
pokoju i rozglądając się uważnie szedłem w kierunku dochodzących odgłosów.
Nie bałem się, ale miałem wrażenie,
że ktoś znajduje się w domu i nie ma dobrych zamiarów. Zszedłem po schodach,
najciszej jak umiałem i zapaliłem światło, rozejrzałem się dookoła, ale nic,
ani – co najważniejsze – nikogo nie zauważyłem. A może tylko mi się wydawało,
że coś słyszałem? Głęboko westchnąłem i ruszyłem w kierunku schodów, by wrócić
do Patty, którą zostawiłem w moim łóżku. Taką samotną…
*
Ściskałem w ręce coś, co
przypominało małą gąbeczkę do makijażu i patrzyłem na to z niedowierzaniem. Nie
mogłem uwierzyć, że Charrol była wstanie w tak krótkim czasie skombinować
aparat tlenowy, który nie wygląda jak taki, jak dla płetwonurków, choć właśnie
owego się spodziewałem. Niestety, a może stety, przeliczyłem się, bo kuzynka
stwierdziła, że nie wie, czy to „skoczy” razem ze mną, więc wolała nie
ryzykować i nie obciążać mojego, i tak już nadszarpniętego organizmu.
Szczerze mówiąc, nie wierzyłem, że
to się uda. Nie miałem najmniejszej nadzieji na to, że w końcu uda mi się
porozmawiać z tymi kobietami, ale mogliśmy spróbować. Więc jak zwykle położyłem
się na plecach, w wygodnej pozycji i próbowałem zasnąć, tylko, że tym razem coś
miało mi dopomóc.
Teraz było inaczej. Gdy się
obudziłem, nie czułem się tak źle jak za
każdym poprzednim razem. Mogłem oddychać, a odór jaki unosił się w powietrzu nie przeszkadzał mi aż tak
bardzo. Szedłem szybkim krokiem, starając się panować nad swoim oddechem, bo
wiedziałem, że im szybciej będę oddychał, tym prędzej tlen się skończy, a
liczyła się dla mnie każda sekunda.
Mijałem znajome mi już zakamarki, aż
w końcu poczułem ukucie w sercu i nadzieję, że uda mi się osiągnąć cel. I nagle
ją zobaczyłem. Nie wyglądała tak, jak ją zapamiętałem. A może właśnie tak
wyglądała?
Kobieta o czarnych, długich włosach,
które były poplątane i potargane, jakby właśnie wyszła z tornada, ubrana w
czarną, podartą bluzkę, bluzę z kapturem, która straciła już na swoim kolorze.
Oczy miała ciemne, jakby przesiąknięte tym, co się tutaj znajdowało. Twarz
pokrywało błoto, w kącikach ust miała resztki zaschniętego jedzenia, a
szczerzące się w moją stronę zęby, nie wróżyły nic dobrego.
Spojrzała na mnie spode łba, po czym
uśmiechnęła się, ale to wcale nie było urocze. Cofnąłem się parę kroków, niezbyt
wiedząc, co mam zrobić i co się dzieje. Rozejrzałem się jeszcze raz dookoła i
zdałem sobie sprawę, że to nie jest to samo miejsce, w którym spotkałem
kobietę. Tam była jaskinia, w której znajdowały się dwa łóżka i stół z krzesłami,
a w tym miejscu… W tym miejscu pierwszy raz zobaczyłem zwłoki martwego
zwierzęcia.
Nagle kobieta zacharczała jak
wściekły, głodny wilk i zaczęła biec w moją stronę. Nie wiele myśląc, ruszyłem
za siebie, byleby tylko mnie nie dorwała. Przewracałem się i obijałem o
śliskie, umazane krwią ściany, omijałem zwłoki zwierząt, ale nie mogłem pędzić.
Nie mogłem biegać tak, jak to robiłem w normalnym świecie. Moja szybkość gdzieś
wyparowała, co było w tym momencie bardzo nie fair.
Obróciłem się na moment, aby
zobaczyć czy ona, a raczej to coś, za mną biegnie, ale pech chciał, że nie
dawała za wygraną. Miałem wrażenie, że jeżeli teraz się zatrzymam, to rzuci się
na mnie niczym głodne zwierze i pożre w całości, nie zostawiając nawet kości, a
na śmierć jakoś nie miałem jeszcze ochoty.
Zastanawiałem się co zrobić, by się obudzić,
albo wyskoczyć z tego snu. Przyszło mi do głowy, aby wyciągnąć z buzi gąbeczkę
tlenową, ale wtedy szybko bym osłabł z sił i możliwe, że nie zdążył bym
skoczyć.
Odwróciłem się do kobiety i ustałem
w miejscu. Nie miałem innego wyjścia jak stoczyć z nią walkę, bo uciekać wiecznie
nie mogłem. Zdumiona, ale nadał patrząca na mnie jak na jedzenie tymi swoimi
czarnymi oczyma, ustała i głośno się zaśmiała. Spojrzałem na nią zdumiony,
unosząc jedną brew.
— Odważny jesteś, chłopcze –
zabrzmiał jej niski, wyraźny i przeraźliwy głos, który wywołał na mojej skórze
ciarki. W tamtym momencie pożałowałem swojej decyzji. — Życie nie jest ci miłe,
a ty i tak nie znajdziesz tego, kogo szukasz. – Usłyszałem w jednym momencie, a
w drugim potwór biegł w moją stronę.
Nie zdążyłem się zorientować, a już
leżałem na ziemi, przygnieciony ciężarem jej ciała. Przygniotła mnie kolanami na
brzuchu, owinęła nogi swoimi nogami, a ręce przykleszczyła dłońmi, tusz obok
mojej głowy. Jej twarz zwisała prosto nad moją, z otwartą buzią wyglądała
jeszcze straszniej. Poczułem jak wzrasta we mnie ogień, który chce eksplodować
i to właśnie zrobiłem. Nie zważając na nic, moje ciało zaczęło płonąć, ale nim
zapaliło się na dobre, wielkim i silnym podmuchem wiatru strąciło kobietę ze
mnie tak, że odleciała parę metrów dalej.
— Za każdym razem — Podniosła się z
ziemi i otrzepała — kiedy tutaj wejdziesz — popatrzyła na mnie złowrogo —
wiedz, że będą czekać na ciebie niespodzianki. Nie pójdzie ci tak łatwo jak
myślałeś, jesteś silny, a siłę w tych czasach trzeba trenować. — Uśmiechnęła się
krzywo. — Pamiętaj, tutaj nic nie jest takie jakie się wydaje. To nie ziemia
mój drogi, to jest piekło. A w piekle rodzą się najlepsi.
Po czym zniknęła, a ja poczułem, że
robi mi się słabo i nagle pustka, ciemno i jedna myśl: czy tak wygląda piekło?
***
— Do jasnej cholery, co się ze mną
dzieje? Co ja robię, świruję? Naprawdę.
Gdzie ja jestem? Halo, jest tutaj ktoś, halo? To nie jest śmieszne, naprawdę,
to nie jest śmieszne! Haaaalo?! Kim jesteś, idioto?! Wypuść mnie! Kurwa mać, ja
nie przeklinam, ale mnie wypuść! Wypuść mnie, przecież ja ci nic nie zrobiłam!
No błagam wypuść mnie, wypuść?! Słyszysz mnie? Halo?! Słyszysz, co ja ci
zrobiłam, czego ode mnie chcesz? Zgwałcisz mnie? Odezwij się do mnie w końcu ty
pierdolnięty chamie! Słyszysz mnie?! Pytam, słyszysz?!
___________________________________________________________________
Rozdział jest, napisany pod wpływem impulsu, wena mnie naszła, no i właśnie to jest to, czego mi brakowało. WiEM, czemu mam blokadę. Bo zawsze pisałąm w nocy,w spokoju, przy telewizorze i właśnie dziś tak jest, no może bez telewizora, ale... Już, już przestaję gadać. Komentujcie! :)
Myślę, że rozdział mi się udał xd
Nie chce mi się pisać komentarza, dlatego krótko, zwięźle i na temat.
OdpowiedzUsuńPowiem ci tak: umiesz fajnie opisywać sytuację i ogólnie opisy ci idą lekko. Mogłam idealnie sobie wyobrazić całe zdarzenie i postać, ale czegoś tu brakuje. No właśnie, czego? Ja wiem. Nie ma tu emocji. Opisujesz co się dzieje, jak wygląda, ale brak tu przeżyć Willa. Zastanawiałam się cały czas czy on jest przerażony, obojętny czy tak pewny siebie, że nie odczuwał strachu. Jak dodasz emocje, to będzie super.
Twoje opisy są boskie, bo są opisami a nie są nudne. Na zdanie z jedzeniem w buzi czy na zębach aż zrobiło mi się trochę niedobrze.
Zastanawia mnie, dlaczego ona za nim biegła… Po co? Nie zrobiła mu krzywdy ni nic, ale powiedziała tylko, że to jest piekło (tak wg, to ciekawy pomysł. Podoba mi się :D), ale nie rozumiem po co ona mu to powiedziała i dała podpowiedź, że będą przeszkody.
Bardzo mnie zaciekawił ostatni akapit. Może chodzi to o tamte kobiety? Ale mam jakieś dziwne przeczucie, jakby to dotyczyło Patty. A tak wg, to po co ona była? Kazał jej przyjść, ale po co?
dostajesz 5- za pracę, bo rozdział jest za krótki i musisz popracować nad ich długością, bo tak się nie da. Zdążysz dopiero wybudować fascynację i wciągnie się w ten świat, a tu już koniec. Muszą być dłuższe lub połącz kilka. ;) Minusik jest też za ten brak emocji.
Niech ci wena napływa, bo jestem ciekawa co to za dziewczyna i czy woła z tego piekła. A może to dusza potępiona?
kasyczi.blogspot.com