niedziela, 24 stycznia 2016

Prolog

— Mamo, kurna, co się dzieje? — spytałem, patrząc na kobietę, która siedziała na kanapie i wcale nie była zdziwiona tym, że trzymam w ręce wielką, ognistą kulę.
Chwilę przedtem wydarzyło się coś, czego zupełnie nie potrafiłem zrozumieć. Jak zwykle siedziałem w moim pokoju, grając na komputerze, gdy przyszła mi ochota, aby zapalić. Rodzice nie wiedzieli, że mam styczność z używkami, a ja nie zamierzałem się do tego przyznawać, bo jaki normalny nastolatek powie swoim rodzicom, że pali? No właśnie, żaden. Wyciągnąłem więc paczkę z mojej idealnej kryjówki, która znajdowała się pomiędzy moim łóżkiem a parapetem. Miałem tam malutką, sekretną dziurkę. Chowałem w niej rzeczy, które były dla mnie ważne, albo te, co nie powinny trafić w niepowołane ręce. Wyciągnąłem jednego szluga i zapalniczkę, po czym włożyłem do ust ów zdobycz i nie zdążywszy palcem dotknąć źródła ognia, w mojej ręce zaczęła pojawiać się najpierw mała, a później równomiernie rosnąć, coraz większa kula ognia. Nie wiedząc, co mam zrobić, szybko zbiegłem schodami w dół, aby znaleźć się przy rodzicach, którzy zawsze znali odpowiedź na moje pytania.
— Mamo! Powiedz coś! — krzyknąłem histerycznie, patrząc na moją dłoń. Nadal palił się na niej ogień. — Co to jest?!
Matka patrzyła to na mnie, to na ojca i znów na mnie, a ja grzecznie czekałem, chociaż wcale nie chciałem czekać. W końcu uśmiechnęła się do mnie, oznajmiając:
— Nie bój się syneczku. — Wstała i podeszła do mnie. — Jesteś wyjątkowy, Will. Naprawdę wyjątkowy.
Że co? O czym ona mówi? Ja wyjątkowy? Nie jestem wyjątkowy! — myślałem. Ameel złapała moją rękę, po czym delikatnie zamknęła drugą ręką moją dłoń. Zrobiła to tak delikatnie, jakby doskonale wiedziała, o co w tym wszystkim chodzi. Pomijając fakt, że moim ciałem trzęsło, niczym galaretą, bo byłem nieziemsko przerażony, ona zachowywała się tak, jak gdyby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. Wyraz twarzy miała spokojny, była opanowana i pewna tego, co robi.
Po otworzeniu z powrotem dłoni nie było na niej nawet najmniejszego śladu po palącym się ogniu. Normalnie moja skóra powinna być zaczerwieniona, ewentualnie w jakichś bąblach i oczywiście potwornie piec, ale nic takiego nie miało miejsca. Wyglądała jak przedtem.
— Widzę, że historia kołem się toczy. — Zaśmiał się tata, który spokojnie przyglądał się całej sytuacji.
— Ale jak? — Mama nie była taka zadowolona, a ja nadal stałem jak wryty, bo niczego konkretnego się nie dowiedziałem. — Przecież Felton nie żyje, Rosse nie żyje i minęło tyle lat… — Zamyśliła się, jakby przypominając sobie jakieś wydarzenia z przeszłości.
— Nie wiem jak — odpowiedział Nathan — ale wiem, że nie oznacza to nic dobrego. Pamiętasz, jak my zaczynaliśmy?
— Oj tak, pamiętam. — Uśmiechnęła się na samą myśl.
— Przepraszam bardzo, że przerywam państwu tę pogawędkę, ale czy możecie mi wytłumaczyć, co tak naprawdę się stało, bo ja nic nie rozumiem — powiedziałem, siadając obok ojca na dużej, skórzanej kanapie.
— Jest to długa historia, ale myślę, że mamy czas. — Spojrzenie taty było przyjazne, ale skrywało w sobie jakąś tajemnicę, o której za moment miałem się dowiedzieć.

I tak właśnie zostałem wtajemniczony w historię, która na pierwszy rzut oka mogła wydawać się bajką. Niegdyś istniał demon, który ożenił się z wiedźmą, a że one nie były lubiane wśród narodu, została ona w okrutny sposób pozbawiona życia. Pomimo tego, że owa czarownica przeżyła, Felton i tak zapragnął zemsty, postanawiając sobie, że zabije wszystkich ludzi. W tym celu utworzył specjalny oddział czystych dusz, w którym między innymi znaleźli się moi rodzice. Musieli oni walczyć z nadprzyrodzonymi siłami, osobami, które posiadały moce, jakich nie można sobie wyobrazić na pierwszy rzut oka, ponieważ przeciwstawili się mu i musieli ochronić świat. Cała historia jednak zakończyła się pomyślnie, co skutkowało zabiciem demona i jego żony oraz tym, że oddział utracił swoje moce, w tym rodzice.
Magicznym i niezrozumiałym dla mnie sposobem w tamtym czasie, odziedziczyłem po matce dar władania ogniem. Mogłem przywoływać go w każdej chwili, w wybranej przeze mnie postaci. Nie jeden raz stawałem się chodzącym płomieniem, zaś innym razem ogień był tylko na skrawku mojego ciała. Z biegiem czasu nauczyłem się nad tym panować, ale wtedy pojawił się inny problem, a właściwie dar. Szybkość. Potrafiłem bez wysiłku przegonić jadący pociąg czy samochód wyścigowy, byłem szybszy od pocisków z broni czy też wiatru. Czas nie stanowił dla mnie żadnego problemu. Stanowili go ludzie, przy których nie mogłem ukazywać swoich mocy, co nie było wcale tak łatwe, ale wszystkiego się nauczyłem.
Myślałem, że jestem sam, że nie ma innych dzieciaków, takich jak ja, ale po pewnym czasie zaczynałem rozpoznawać osoby, które były podobne do mnie. Zachowywały się identycznie i miały problemy z kontrolowaniem się przy ludziach. W tamtym momencie nie zdawałem sobie sprawy, że ktoś o nas wie i jak na nas wołają. Dziś znam już naszą nazwę: Czarne Anioły Mroku.

3 komentarze:

  1. Jeeeeeeee!!!!! :D ale się świetnie zapowiada. Kocham takie historie, że najpierw o kimś a potem o ich dzieciach :D

    Mega mi się podobało jak om przybiegł taki przerażony, a oni taki spokój.

    Dobrze, że szybko wstawiasz rozdziały, bo naprawdę nie mogę się doczekać następnego :D

    Szkoda ze to wszystko tak szybko przedstawiłaś w skrócie, bo fajnie by było wszystko poznawać razem z nim.

    Weź napisz jeszcze dzisiaj 2 rozdział :DDDDDD

    Plissss

    Opowiadanie kasyczi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie powstała druga część, huhuhu. <3 Jak dla mnie super!
    W ogóle wieelki szacun za to, że wcielasz się w rolę faceta. To naprawdę mega wyzwanie, ja bym tak chyba nie potrafiła! Więc Will będzie teraz władał ogniem i był szybki, no, no! :D
    Fajnie, że opisałaś wszystko prosto jego oczami. Takie półstronnicowe streszczenie całej pierwszej części, w razie jakby ktoś wcześniej nie znał LOFREE. Super, że coś takiego wprowadziłaś. Czytelnicy już wiedzą wszystko to, co mieli a myślę, że w kolejnych rozdziałach poznają ciocię Teyę, wujka Jona i drugą ciocię Felcy? :D Oczywiście możesz wprowadzać w kolejnych odcinkach wszystko, co się działo. Ale myślę, że jak na początek to taka porcja informacji zdecydowanie wystarczy. :D
    Świetnie się zaczyna, czekam niecierpliwie na rozdział pierwszy i oczywiście obserwuję! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeju Carrie, ty to masz gadane! :D
      Tak, zdecydowanie wcielenie się w rolę faceta będzie wyzwaniem i pewnie nie raz będę pisać w formie żeńskiej :D
      Zapimiałaś o wujku Oliverze :D heh. Na pewno pojawią się wątki z ostatniej serii, ale nie będą one dość ważne. Będzie to zupełnie nowa historia, którą stworzę, a to co będzie ważne to opiszę tak, żeby osooby nie czyztające poprzedniej mogły również to zrozumieć. :D

      Usuń