sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 4

                Wchodząc do kawiarni, dokładnie się po niej rozejrzałem, ale nie zobaczyłem nikogo, oprócz dwóch kolesi w garniakach, którzy pilnie coś stukali na swoich laptopach. Zamówiłem więc dużą czekoladę z bitą śmietaną i usiadłem do stolika.
         Zastanawiałem się, czy faktycznie na kogoś czekam, no bo w końcu to był głos w mojej głowie. Było późno, może po prostu chciało mi się spać. Innym zastanawiającym faktem było to, że rodziców nie było w domu, chociaż powinni w nim być. Zazwyczaj, gdy nie pozwalają mi gdzieś wyjść, to pilnują czy ich słucham, a tu nagle bum! Nie ma ich. Z jednej strony, jak już ich nie było mogłem, spokojnie wyjść, ale z drugiej, jeżeli wrócą przede mną, to mama na pewno pomyśli, że jestem u Cary. A co jeśli to ona do mnie mówiła? Przecież to możliwe, że może mieć jakieś nadprzyrodzone moce. Byłoby to fajne, bo w końcu mógłbym jej powiedzieć o swoich i moglibyśmy się normalnie spotykać.
         Zobaczyłem, jak drzwi do pomieszczenia się otwierają i zaparło mi dech w piersi. Dziewczyna, którą zobaczyłem była nieziemsko piękna, a każdy jej ruch sprawiał, że miałem wrażenie, że ona jest aniołem. Jej długie do pasa blond włosy delikatnie falowały pod wpływem jej ruchów, a długie nogi sięgały wprost do nieba. Podeszła do baru i zamówiła coś, co chwilę spoglądając w moją stronę. Zastanawiałem się, czy to ona mówiła do mnie w myślach i co mam zrobić. Jeżeli bym do niej podszedł, a to nie ona, to chyba spaliłbym się ze wstydu i to dosłownie. A co, jeżeli to ona, tylko nie może się ze mną skontaktować w tym momencie? Nagle, ktoś przysiadł się do mnie, a ja tego nawet nie zauważyłem, bo byłem pochłonięty tamtą laską.
         — Cześć, Will — powiedziała rudowłosa dziewczyna, uśmiechając się do mnie.
         Była taka… Nijaka. Po prostu nie przekonywała mnie do siebie na pierwszy rzut oka. Niebieskie oczy, blada cera i rude, proste włosy do ramion sprawiały, że miałem wrażenie, iż ona jest wampirem, który przyciągnął mnie tutaj, aby wyssać ze mnie krew.
         — Cześć…  Jak masz w ogóle na imię?  — odpowiedziałem grzecznie, chociaż zdawałem sobie sprawę, że mogła usłyszeć to, co przed chwilą myślałem.
         — Jestem Alice. — Puściła do mnie oczko. — I owszem, wiem, że pięknością nie jestem, ale krwi to ja z ciebie wysysać nie będę. — Zaśmiała się delikatnie, co przypominało odgłosy, które słyszałem prędzej w swojej głowie.
         — Powiedz mi proszę, czemu mnie prześladujesz?
         — Ja cię prześladuję? — Uniosła brwi ze zdziwienia i odsunęła się kawałek razem z krzesłem. — Ja cię nie prześladuję.
         — To dlaczego siedzisz w mojej głowie! — Podniosłem delikatnie głos, ale gdy skapnąłem się, że to nie jest odpowiednie miejsce na tego typu rozmowy, rozejrzałem się po Sali, by upewnić się, że nikt mnie nie słyszał. — Może wyjdziemy stąd i pójdziemy się przejść.
         Alice przytaknęła i wyszliśmy. Aby znaleźć jakieś odosobnione miejsce, stwierdziliśmy, że pójdziemy nad wodę. Było późno i tylko blask księżyca i świecące na niebie gwiazdy rozświetlały nam drogę. Spokój, jaki panował dookoła i szum wody sprawiały, że delikatnie odpływałem w myślach, zapominając, po co tak naprawdę spotkałem się z ową dziewczyną. Marzyłem, żeby obok mnie szła Cara, którą trzymałbym za rękę, albo przytulał. To było idealne miejsce na randkę, a ja szedłem z jakąś nieznajomą dziewczyną, która ni groma nie przypominała mojej.
         — Więc możesz mi wytłumaczyć…? — Spojrzałem w jej stronę i jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że ona po prostu, najzwyczajniej w świecie zniknęła! — Alice? Alice jesteś tam?! — Rozejrzałem się dookoła, ale nikogo nie zauważyłem, prócz pary starszego małżeństwa, które wyszło na spacer.
         Miałem mętlik w głowie, bo byłem dość daleko od domu, a wokół mnie nie było nikogo, a laska, która wyciągnęła mnie spod pierzyny po prostu zniknęła. Wróciłem i pośpieszyłem na autobus, byleby tylko wrócić do domu przed rodzicami.

         Wsadziłem klucz w zamek, ale drzwi były otwarte.
         — Cholera. — szepnąłem pod nosem, wziąłem głęboki wdech i pchnąłem drzwi. Już od progu usłyszałem głos matki.
         —William, gdzie byłeś? — spytała rozwścieczona.
         — Mógłbym zapytać o to samo, mamo.
         — Pytam poważnie!
         — I chcesz usłyszeć poważną odpowiedź? — Zignorowała moje pytanie i czekała na wyjaśnienia. — Jakiś głos o imieniu Alice wyciągnął mnie z domu na spotkanie, ale jak się spotkaliśmy, to ona po prostu zniknęła. — Mama poparzyła na mnie zdziwiona, ale widziałem po jej minie, że mi uwierzyła.
         — Znasz tę dziewczynę? — Usiadła na kanapie, a ja zrobiłem to samo.
         — Nie znam i nie wiem, gdzie ona się podziała.
         — Spróbuję się czegoś dowiedzieć. Do tej pory nie kontaktuj się z nią, ona może być niebezpieczna.

*
         — Stary, żałuj, że cię nie było. Takie laseczki się kręciły, że nie wiedziałem, którą wybrać, ale w końcu wyrwałem jedną, mówię ci! Taka lasencja, że sobie nawet nie wyobrażasz!  — Russel gestykulował, opowiadając mi o swoich piątkowych podbojach. Siedział na obrotowym, skórzanym fotelu w moim pokoju, a ja leżałem na łóżku i chcąc nie chcąc, musiałem wysłuchiwać o jego zauroczeniach. — Dlaczego nie przyszedłeś?
         — Daj spokój. — Spojrzałem na niego spod byka i tym samym zamknąłem ten temat. — Idziesz jutro do szkoły?
         — Co za głupie pytanie. — Zmarszczył brwi. — Muszę iść, w końcu jestem zagrożony z maty, więc powinienem chociaż przychodzić na lekcje. Ja nie wiem, jak ja zdam tę maturę i jak ty to robisz, że masz same piątki.
         — Słucham na lekcji, a nie myślę o dupach, które przelecę. — Zaśmiałem się. — W sumie, to powinieneś umieć matme, no bo w końcu liczyć to ty umiesz. A sorry, nie. Ty umiesz zaliczać. — Wybuchnęliśmy śmiechem obydwaj.
         Russ był starszy ode mnie, ale czasem myślałem, że wiek nie ma znaczenia. To on zachowywał się jak rozkapryszony dzieciak, a nie ja. Przyjaźniliśmy się od piaskownicy, był dla mnie jak brat, którego nie miałem, choć bardzo chciałbym mieć, ale odkąd miałem dziewczynę, koleś zachowywał się tak, jakby był o mnie zazdrosny. Nie miałem zamiaru zachowywać się tak, jak on. Dla mnie nie było zabawnym zmieniać dziewczyny jak rękawiczki. Jednak on tego nie rozumiał i miał mi to za złe.
         — A ty jak, spotkałeś się z tą swoją?  – spytał.
         — Co ty! Obraziła się, że nie mogła przyjść do mnie na noc, a ja nie chciałem iść do niej.
         — No co ty gadasz? Jakiś ty debil, no! Laska chce cię zaciągnąć do łóżka, a ty po prostu ją olewasz? — Wstał wściekły z fotela. — Ale może to dobrze. W końcu cię zostawi, a ty będziesz miał dla mnie czas. I dla nowych dupeczek. — Puścił do mnie oczko, a ja teatralnie zasłoniłem twarz dłonią.
         — Ale ty jesteś debil! — Rzuciłem w niego poduszką.
*
         — Co ty tu robisz? — spytałem dziewczynę, która stała w kuchni. Charrol spojrzała na mnie zmieszana.
         — Bo ja… Ja muszę z tobą porozmawiać. 

4 komentarze:

  1. No niem jak ja nienawidzę takich zakończeń. Fajne są, ale gdy masz coś dalej, a nie jak urywa się nagle i całe napięcie idzie w pizdu. Ach!!!

    Cały czas chodziła mi po głowie ta ładna dziewczyna, co wesła do kawiarni. Czytając Lofree byłam przekonana, że ona jest do niego. Jak wielkie było moje zaskoczenie, kiedy jednak jakaś nijaka ruda. Ale co to było później?! Zniknęła? Czyżby Will widział duchy? Tak mi przyszło na myśl.

    Jak ja kocham to w tym opowiadaniu, że ci bohaterowie są tacy żywi! To takie !!! :D Nie wiem co xd

    Cały czas się zastanawiam o co chodzi z tą rudą. Bez jaj a co jeśli to duch? A może anioł? W końcu masz czarne anioły mroku. Uwielbiam dowiadywać się znaczenia tytułu, są takie itrygujace. Zawsze mam jakąś komcepcję, ale jednak okazuje się mieć czasami drugie dno, ie za bardzo podobne do orginału. Nie wiem czy smukasz, bo ja sama trochę nie wiem, jak to wyrazić, ale ok xD

    Mówiłam ci już, że uwielbiam te twoje opowiadanie? To wyśmiewa Lofree. No jest po prostu takie och!

    Coś czuję, że szybko nie napiszesz nexta, a szkoda, bo jestem serio ( jak nigdy xd ) ciekawa co z tą rudą, czemu ona tak nagle zniknęła.

    Opowiadanie kasyczi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic ci nie będę zdradzać, a domysły sobie snuj, właśnie o to chodzi. ;d

      Usuń
  2. No, akcja poza kawiarnią mnie totalnie wytrąciła z równowagi, serio. o.O Jest ruda, a potem znika. Szalona ruda, hahaha. :D
    Fajnie opisałaś jego "podnietę" tą laską z baru. Ale oj Will, nieładnie! A co na to Cara, hęę? Ale spoko, rozumiem. Popatrzeć każdy może. :D W każdym razie ta znikająca dziewczyna naprawdę mnie zaniepokoiła. No i Ameel! Gdyby nic nie wiedziała to by mu nie uwierzyła. No, brzmiało trochę kretyńsko jak na wymówkę 15letniego syna, przyznam. Nawet, jeśli byłaby to prawda. Ale widać, że Am chce chronić swoje dziecko i coś o tej Alice wie. :)
    Znowu podoba mi się życie w Twoim opowiadaniu - Russ w pokoju Williama, rozmowa o szkole, maturze, wczorajszej imprezie, zaliczonej dziewczynie. Naprawdę super. Takie luźne wątki, fajnie to współgra z powagą opowiadania. Pokazujesz, że Will ma swoje życie! :)
    Oczywiście jak zwykle musisz mi to robić, a wrr! Po co przylazła tam ta nielubiana przez chłopaka Charrol? Pewnie miała coś wspólnego z tą Alice, założę się. Albo nie, bo pewnie jeszcze nie raz mnie zaskoczysz i zrobisz zwrot akcji.
    No to co... Czekam na kolejny rozdział! Buziaki. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak tyś to zrobiła, że nie widziałam piątego rozdziału, który dodałam, jak jeszcze nie było twoich komentarzy xd

      Usuń