Otworzyłem oczy i zastanawiałem się, gdzie właściwie
się znajduję. Na moim ciele pojawiły się dziwne dreszcze, które były
spowodowane temperaturą, jaka panowała w owym pomieszczeniu. Nie byłem w stanie
nic zauważy żyć, ponieważ moje oczy nie przyzwyczaiły się jeszcze do ciemności
w jakiej się znalazły.
Niezgrabnie
podniosłem swoje ciało do pozycji kucającej, co było nie lada wyczynem, gdyż
każdy mój ruch, sprawiał mi tak ogromny ból, jakby ktoś wbijał we mnie tysiąc
igieł wielkości noża. Ukucnąłem więc, krzywiąc się z bólu i po omacku poszukałem
podłogi. Wzdrygnąłem się już po pierwszym dotyku, bo moja ręka natrafiła na
śliską maź. Wolałem nie myśleć, czym ona była. Odór, jaki unosił się w
powietrzu sprawiał, że żołądek podchodził mi do gardła i modliłem się tylko o
to, żebym nie zwymiotował na siebie, bo śmierdziało by jeszcze bardziej.
Co ja
tu robiłem? I jak się tutaj znalazłem? Te pytania cały czas krążyły mi po
głowie, ale nie miałem pojęcia, jak mam na nie odpowiedzieć. Pamiętałem tylko,
że rozmawiałem z kuzynką przez telefon i umówiliśmy się na spotkanie, a później
pobiegłem do pokoju, wziąłem kurtkę i… I no właśnie, co się działo później,
tego już nie wiem. Ciemność.
Moim
przemyśleniom coś przerwało. Dokładnie, to było coś, a nie ktoś.
Zamknąłem
oczy, bo światło jakie rozbłysło w pomieszczeniu było tak mocne, że nic nie
widziałem, ale gdy je otworzyłem, to miałem ochotę zamknąć je z powrotem.
Znajdowałem
się w jakimś ciemnym, brudnym pomieszczeniu. Brudnym, to mało powiedziane.
Ściany były z szarej, nie otynkowanej cegły, co przypominało stare piwnice w
przedwojennych budynkach. Przyozdabiały je setki pajęczyn, mieniących się w
różnych kolorach i oblepiających się kurzem, gdzie nie gdzie można było dostrzec małego albo całkiem
pokaźnych rozmiarów pajączka, który przechadzał się, niczego nie podejrzewając.
Na środku ścian były wielkie, blado
czerwone lub fioletowe plany, rozpryski. Podejrzewałem, że była to krew.
Serce
waliło mi, niczym młot. Byłem przerażony i rozkojarzony, gdyż zapach, jaki
czułem, nie pozwalał mi się skupić na niczym, prócz niego. Zgnilizna! Tak, to było to! Dokładnie, czułem
zapach zgnilizny, jakby jakiejś padliny, która już zdążyła się dość mocno
rozłożyć.
Jakiś
wewnętrzny głos kazał mi się podnieść i iść w stronę korytarza, na którym nadal
było ciemno. Mimo bólu, jaki mnie przeszywał, podniosłem się i ruszyłem przed
siebie. Niechcący spojrzałem na podłogę i nie zwracając już na nic uwagi,
wydaliłem resztki pokarmu, jaki pozostał w moim brzuszku. Śliska maź, którą
dotykałem, wcale nie była mazią… Miałem racje, były to resztki jakiegoś
martwego zwierzęcia.
Gdzie ja,
do cholery, jestem? — Zastanawiałem się,
rozglądając na boki, aby niczego więcej już nie dotknąć. Szedłem wąskimi,
ciemnymi korytarzami, starając się nie upaść. Miałem ze sobą telefon, który
oświetlał mi drogę, lecz oczywiście, nie było zasięgu. No, kto by się
spodziewał?
Nie
wiedziałem, ile już się tam znajdowałem, ale z minuty na minutę czułem się
coraz gorzej, a moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Głowa pulsowała
niemiłosiernie, kręgosłup łamał mi się na części, a żołądek pracował ponad
swoje siły, co jakiś czas wydalając ostatni pokarm, jaki miał. W buzi miałem
sucho, niczym na pustyni, a końca tych przeklętych korytarzy nie było widać, ale
co się dziwić, jeżeli w ogóle nic nie widziałem?
Beznamiętnie
oparłem się o lepiącą ścianę i osunąłem w dół. Położyłem się na boku, ale nie
dałem rady utrzymać swojego ciała w tej pozycji i chcąc nie chcąc, podłożyłem
rękę pod głowę i oparłem o nią czoło, kierując swoją twarz w stronę śmierdzącej
ziemi.
Powoli
czułem, jak odlatuję, gdy nagle usłyszałem głos.
WILLIAM!
WILLIAM!
Podniosłem
głowę by spojrzeć na tego, kto mnie woła, ale nie poznawałem kobiet, które do
mnie mówiły. Ich głosy wydawały mi się znajome, jednak byłem tak wykończony, że
nie mogłem się wytężyć, aby dostrzec ich twarze. Zamknąłem oczy i odpływałem,
słysząc ich rozmowę
—
Musimy mu pomóc! — mówiła jedna.
—
Wiem, inaczej tu zostanie! — Przekrzykiwała druga.
— On
jest naszą jedyną deską ratunku!
— Nie
może tu zostać, nie może!
—Ale
co mamy zrobić?
— Masz
jeszcze kolodrono?
— Nie chcesz
chyba mu tego dać?
—
Przecież dla nas nie wystarczy, a on jest młody, może da radę.
— A
jak nie będzie pamiętał?
— A może
będzie, inaczej zostaniemy tu na za…
To
było ostatnie, co usłyszałem, zanim odleciałem w krainę snu.
—
Nathan, co się z tobą dzieje? — usłyszałem głos matki, która stała w kuchni i
patrzyła rozwścieczonym spojrzeniem na ojca.
— Daj
mi święty spokój! —krzyknął tata i wyszedł z domu, trzaskając drzwiami.
Mama
oparła się o blat stołu i schowała twarz w dłoniach. Podszedłem do niej i przytuliłem ją mocno.
— Nie
płacz, mamo. — Wyszeptałem.
Kobieta
spojrzała na mnie i zrobiła dziwną minę.
—
Czemu tak wyglądasz?
— Miałem
bardzo straszny sen.
— I
dlatego masz twarz we krwi? — otworzyła oczy ze zdziwienia, a ja spojrzałem w
lustro. Byłem przerażony.
Sory, że komentuje dopiero tu, ale zbyt mnie ciągnęło i chciałam zobaczyć co jest dalej, ale teraz żałuję, bo nie ma już nic D: Zakończenie level hard tak jak cały rozdział. Mega ciekawy i mnie interesuje kim były kobiety i wg to wszystko! Trochę mnie zdzwiwiło, że miał się spotkać z kuzykną, a tu w jakiejś piwnicy się budzi! Nie kumam do teraz. Usnął? Czy jak? A może to wina tego co, chce ich złapać? Nie mam pojęcia, ale bym chciała się dowiedzieć, lecz na rozdział znów będę czekać 3 tygodnie! Wiem, że nie masz czasu nawet wyjść i zobaczyć jaka jest pora roku na dworze, ale tak bardzo bym chciała następny rozdział! :((
OdpowiedzUsuńNa początku nie byłam za żeby się ten gówniaż ruchał, ale teraz jakoś jest mi to obojętne, ale mega mnie zdziwiła reakcja matki, chociaż, ona chyba nie jest sobą… Tak samo jak Nathan. Zastanawia mnie co to się tu dzieje ;o Wszyscy mają okres czy jak? ;o U kuzyki, chyba też dostali… xd
Ale czemu on miał tą uamazną twarz?! Poszedł se spać, a rano ryj w krwi. A nie czekaj, czekaj! xD Ja wiem! On przecież posuwał tego ranka, a tam wszyscy chyba dostali okresu, więc to wyjaśnia sprawę! hahah xD Nie no, ale tak serio, to mega mnie ciekawi, co to tam z tym snem…
opowiadanie kasyczi.blogspot.com
Noo, muszę Ci powiedzieć, że ten rozdział naprawdę strasznie mi się spodobał. :) Niesamowite opisy, genialne budowanie akcji. Wyobrażałam sobie tą piwnicę, całą w zginiliźnie... A fuj!
OdpowiedzUsuńA te głosy, te kobiety? Wywnioskowałam, że są chyba starsze niż William... Hmm, to opowiadanie to jak na razie jedna, wielka tajemnica a więc czekam na ciąg dalszy. :)
Myślę, że to nie był tylko sen, bo Will miał krew na twarzy. Może ta kuzynka jest w to wszystko zamieszana? Ja już nie wiem. :D
I najbardziej ciekawi mnie co do kolodrono? Śmieszna nazwa. Może jakiś narkotyk. :D
Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie na 16tkę. :)